Piątek wieczór. Najlepszy czas na miłe spotkanie w towarzystwie interesującej osoby. Ideał to kolacja, kino, spacer i inteligentna rozmowa. Klasyk. Cóż jednak z tego, że znam przepis, skoro składników brak. Nie pozostaje nic innego, jak zabrać siebie samą na randkę.
Ktoś mógłby pomyśleć, że spędzanie piątkowego wieczoru w samotności musi być smutne. Światem rządzi liczba 2. Nawet kiedy ostatnio kupowałam bilet na koncert, sklep internetowy miał domyślnie ustawioną liczbę biletów na 2. Podobnie jest w hotelu. W restauracji jestem nagminnie przesadzana do mniejszych stolików. Wszędzie, jeśli pojawiasz się w pojedynkę, w spojrzeniach widzisz to oczekiwanie na towarzysza. A ja bardzo lubię spędzać czas w swoim własnym towarzystwie.
Cztery lata temu napisałam relację z randki ze sobą – chciałabym Was wszystkich namówić na takie spotkanie. Dlatego postanowiłam nieco odświeżyć ten – ciągle aktualny – wpis. Chociaż muszę przyznać, że podejście do singli nieco się zmieniło – na lepsze!
Przygotowanie do randki
Nawet jeśli idziesz na randkę ze sobą – trzeba się przygotować. Kiedy spotykamy się z przyjaciółmi, z partnerem – dokładamy starań, aby wyglądać dobrze. I może to być oczywiście wynik próżności, ale ja wolę myśleć o tym, jak o pokazaniu komuś że jest dla nas na tyle ważny, aby poświęcić czas na przygotowanie. Dlaczego więc nie miałabym odpowiednio przygotować się do spotkania ze sobą? Zresztą wtedy czuję się po prostu lepiej. Tylko butów na wysokim obcasie nie zakładam – przecież to nie jest nasze pierwsze spotkanie. A poza tym w planie jest spacer.
Pierwszy punkt programu to kolacja. W Gdyni co chwilę powstają nowe miejsca. Sceptycy (jeszcze więksi, niż ja) narzekają, że hipsterstwo, że tłumy, drogo itp. Że ciężko o miejsce. Zdradzę Wam sekret: w pojedynkę zazwyczaj nie ma problemu ze znalezieniem miejsca! W końcu potrzebuję tylko kawałek stołu i jedno krzesło. Nie zabieram za dużo miejsca i nie zajmuję stolika na długo.
Na moją randkę 4 lata temu wybrałam się do Pasty Miasta. Zamówiłam mój ulubiony makaron – aglio olio. Nadal jest to moje ulubione miejsce i moje ulubione danie. W randkach z samym sobą piękne jest to, że człowiek może bez obaw zamawiać dania, które składają się niemal w 1/3 z czosnku.
Po pysznej kolacji 3 minuty spacerku i już jestem w Gdyńskim Centrum Filmowym. Wybrałam film i obyło się przy tym bez kłótni i bezowocnych dyskusji, które zazwyczaj trwają dłużej niż sam seans. Poszłam na Neon Demon. Znajoma specjalistka od filmów ostrzegała przed nim na Facebooku, ale tego wieczoru miałam ochotę na zły film. Czasem tak mam. Nie muszę też obawiać się, czy mojemu towarzyszowi lub towarzyszce film się spodoba.
Film faktycznie był zły, ale dał mi do myślenia.
Z Centrum Filmowego poszłam na Bulwar, nad morze. To najlepsza miejscówka na spacer! Chociaż w wakacje może nieco odstraszać tłum. Zimą za to jest idealnie!
To był bardzo udany wieczór! Muszę Wam powiedzieć, że od czasu tamtej randki odbyłam ich wiele i nigdy się ze sobą nie nudziłam. I wszystkim polecam taką formę spędzania czasu – niezależnie od stanu cywilnego.
Lubię być sama – i co z tego mam?
- Przebywanie w samotności pomaga mi wyciszyć się i odstresować
- Jestem bardziej skupiona na tym, co dzieje się wokół, rośnie mój poziom empatii i uważności
- W samotności wpadam na najlepsze pomysły – wyciszony, nieskrępowany umysł jest bardziej kreatywny
- Mogę przemyśleć sobie wiele ważnych spraw, ustalić cele na przyszłość, i lepiej poznać samą siebie
Wydaje mi się, że nawet będąc w związku dobrze jest znaleźć trochę czasu dla siebie. Móc w spokoju poprzyglądać się swoim własnym myślom. Wyłączyć telefon, odciąć się od ludzi, mediów społecznościowych, maili i powiadomień. Skupić całą uwagę tylko na sobie. Przy innych ludziach, niezależnie od tego jak bliscy nam są – zawsze będziemy zachowywali się inaczej niż w samotności. Kiedy jesteśmy sami – możemy być naprawdę sobą.
[related_posts_by_tax posts_per_page=”3″ columns=”3″ format=”thumbnails” image_size=”medium”]