Weekend w Górach Świętokrzyskich (wędrówka solo)

Jeden weekend w Górach Świętokrzyskich to mało, wiem. Ale lepszy rydz, niż nic! Dzisiaj zapraszam Was na piękny szlak ze Świętej Katarzyny na Łysicę, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich, oraz mniej cudowny na Łysą Górę i Święty Krzyż. Góry Świętokrzyskie to jedno z najstarszych pasm górskich w Europie! A przy tym są niskie – idealne dla początkujących miłośników gór!

Weekend w Górach Świętokrzyskich – początek

W Góry Świętokrzyskie wybrałam się 17 maja. Pojechałam pociągiem do Kielc, trochę pokręciłam się po mieście, zajrzałam do informacji turystycznej, a następnie busem przejechałam do wsi Święta Katarzyna. Pewnie nie zaskoczę Was, jeśli powiem, że ta nazwa momentalnie przykuła moją uwagę. Święta Katarzyna to malutka miejscowość, właściwie skupia się wokół jednej głównej ulicy, ale to z niej prowadzi szlak na Łysicę – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich. Rozważałam też Bodzentyn, w którym znajduje się dyrekcja Świętokrzyskiego Parku Narodowego, ale jednak nazwa zwyciężyła. Klimat Świętej Katarzyny mimo wszystko bardzo mi się spodobał. Jest tutaj kilka restauracji, sklep spożywczy (dość słabo zaopatrzony niestety, więc polecam zrobić zakupy gdzie indziej), lodziarnia, sklep z pamiątkami a nawet Muzeum Skamieniałości i Minerałów! W końcu Góry Świętokrzyskie to jedno z najstarszych łańcuchów górskich w Europie – mają ponad 500 milionów lat. Inne atrakcje to opuszczony budynek dawnego schroniska PTTK (powstało w roku 1910 jako pierwsze w Górach Świętokrzyskich), zespół klasztorny benedyktynek oraz kaplica Żeromskiego. Nieopodal kapliczki znajdują się dwie mogiły: z czasów powstania styczniowego oraz z 1943 r.

Na nocleg wybrałam Ośrodek Wypoczynkowy Jodełka, kultowe miejsce, jak przeczytałam w komentarzach online. Na pewno spodoba się fanom dawnych klimatów, bo czas nieco się tutaj zatrzymał. Kiedyś było tutaj schronisko PTTK, i wyraźnie to tutaj czuć. Miałam mały, ale wygodny pokoik z własną łazienką. Niestety wypoczynek nieco zakłócały mi hordy dzieci biegające po korytarzach. Na szczęście o 22 była już cisza nocna. Polecam to miejsce raczej mało wymagającym turystom, którym nie przeszkadza hałas i grupy wycieczkowe. Niewątpliwym atutem „Jodełki” była cena i bliskość wejścia na szlak na Łysicę – a o to głównie mi chodziło.

W piątek wieczorem jedynie pokręciłam się po Świętej Katarzynie, zjadłam zalewajkę świętokrzyską (żurek po prostu) i weszłam na start szlaku, który skradł moje serce.

Szlak na Łysicę

Nie znam się za bardzo na górach, i moje doświadczenia są niewielkie, ale śmiem twierdzić, że wejście na szlak na Łysicę ze Świętej Katarzyny to najładniejszy początek szlaku, jaki widziałam. Na szlak wybrałam się dość wcześnie rano (około 8:00) aby uniknąć tłumów. Faktycznie – pierwszy etap był wyjątkowo spokojny, spotkałam tylko kilka par i jedną grupkę. Większość drogi nie widziałam żadnych ludzi – tylko drzewa, śpiew ptaków, bębnienie dzięcioła czarnego i cisza.

Wita nas źródło świętego Franciszka i urokliwa kapliczka pod tym samym wezwaniem. Krążą legendy, że woda z tego źródła leczy choroby oczu. Nie wiem, nie sprawdzałam, bo wzrok mam wzorowy, jednak na pewno szum strumienia, drewniany budynek i potężne buki robią niesamowite wrażenie. Jeśli szukacie łatwego, ale pięknego szlaku górskiego – z całego serca polecam!

Podejście pod Łysicę wiedzie ścieżką leśną, schodami czy drewnianą kładką, wyżej są dość spore głazy (trzeba więc patrzeć pod nogi). Jest umiarkowanie stromo, a na trasie jest kilka miejsc, gdzie można przysiąść i złapać oddech. Według drogowskazu wchodzi się godzinę, mi udało się to w 45 minut.

Łysica zbudowana jest z kwarcytów i łupków kambryjskich. Od strony północnej i południowej szczyt otaczają gołoborza. Łysica jest całkowicie porośnięta lasem. W partiach szczytowych rośnie jodła, a poniżej las jodłowo-bukowy. Na stoku południowym, na wysokości ok. 590 m, położone jest niewielkie torfowisko. Na stoku północnym znajdują się liczne źródła strumieni. W partiach szczytowych gnieżdżą się orliki krzykliwe, krogulce i kobuzy.

https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81ysica_(G%C3%B3ry_%C5%9Awi%C4%99tokrzyskie)

Dalej za Łysicą, nieco poza szlakiem, znajduje się drugi wierzchołek, Skała Agaty, która jakiś czas temu zdetronizowała Łysicę jako najwyższy szczyt – ma 614 metrów, podczas gdy ta pierwsza – 613. Następnie ruszyłam w kierunku Przełęczy Świętego Mikołaja i dalej, do miejscowości Kakonin. Poszłam dalej niebieskim szlakiem (już niestety drogą asfaltową) na przystanek autobusowy, aby zaoszczędzić sobie 6 km marszu do Huty Szklanej.

Tak wyglądał pierwszy etap mojej wycieczki (długość około 8 km, suma podejść: 262 m):

Huta Szklana – Łysa Góra – Święty Krzyż – Nowa Słupia

W Hucie Szklanej miałam plan odwiedzić osadę średniowieczną, ale na miejscu przywitał mnie gigantyczny parking i dość turystyczny klimat. Od razu więc skierowałam się na szlak w kierunku Łysej Góry. Można iść lasem, ścieżką przyrodniczą, lub biegnącym równolegle chodnikiem przylegającym do szosy. Ja wybrałam chodnik, i być może nie był to zbyt dobry pomysł. Miałam ochotę odpocząć od patrzenia pod nogi, aby nie potknąć się o wielkie kwarcyty, którymi usiany był szlak na i z Łysicy. Po krótkim marszu pod górę dotarłam do Łysej Góry i znajdującego się tam tarasu widokowego na gołoborze. Widok zaiste był piękny. Niestety zaczęła dawać się we znaki obecność wycieczek szkolnych i hałasujących dzieci, nad którymi rodzice/opiekunowie ewidentnie nie panowali.

Jeszcze gorzej (pod względem tłumów i hałasu) było w okolicy Świętego Krzyża, gdzie znajduje się bazylika i klasztor. Jest to najstarsze polskie sanktuarium, miejsce szczególnego kultu w wieku XV.

Początkowo świątynia była dedykowana Świętej Trójcy, ale od XIV wieku dodano wezwanie Świętego Krzyża po tym, gdy w 1306 książę Władysław Łokietek przekazał łysogórskim benedyktynom relikwie drzewa Krzyża Świętego[3][4] (przechowywane od XVIII wieku w kaplicy Oleśnickich i wg legendy podarowane przez Emeryka, królewicza z Węgier).

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bazylika_na_%C5%9Awi%C4%99tym_Krzy%C5%BCu

To właśnie od relikwii wzięła się nazwa Góry Świętorzyskie.

Przed tłumami schroniłam się w Muzeum Przyrodniczym Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Nieco trącącym myszką, ale za to z Krystyną Czubówną w roli lektora oprowadzającego po kolejnych salach muzeum. Przynajmniej tam przez chwilę byłam znów sama. I sporo dowiedziałam się o historii (czy nawet prehistorii) tych gór.

Cały ten kompleks na Świętym Krzyżu na pewno warto zwiedzić, ale może nie w piękną majową sobotę. Chociaż słyszałam opinie, że tutaj zawsze jest tłoczno. Po wizycie w Muzeum skierowałam się do Nowej Słupi by złapać autobus do Świętej Katarzyny. Jeśli będziecie w tych okolicach – między głównymi miejscowościami wokół Parku Narodowego jeździ busik (bilet za symboliczną złotówkę). Ja rozkład dostałam w informacji turystycznej w Kielcach.

Drugi etap mojej wędrówki wyglądał tak (nieco ponad 5 km, suma podejść: 128 m):

Jak widzicie – Góry Świętokrzyskie są niewymagające, idealne dla początkujących lub tych, którzy obawiają się o kondycję, czy możliwości. Mnie na pewno nauczyły, że górskie wędrówki warto jest planować z większą śmiałością i odwagą. Gdybym miała wrócić w Góry Świętokrzyskie na pewno nieco inaczej zaplanowałabym sobie trasę. Poszłabym ze Świętej Katarzyny przez Łysicę do przełęczy Św. Mikołaja, i skręciłabym w lewo, w niebieski szlak, omijając Hutę Szklaną, prosto na Łysą Górę. Potem zeszłabym szlakiem w kierunku Trzcianki, zahaczając o górę Chełmiec. Być może, gdyby starczyło mi sił, weszłabym też na Chełmową Górę, która znajduje się nieco na północ od Nowej Słupi, aby zobaczyć stary, modrzewiowy las. Podobno rosną w nim ponad 300-letnie modrzewie polskich o pniach, których średnica przekracza 1,5 metra. Ten rezerwat zresztą był początkiem Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Niby niskie góry, mały park, a do zwiedzania mnóstwo miejsc!

Może kiedyś uda się tu jeszcze wrócić.

PS Świętokrzyski Park Narodowy to dziesiąty park narodowy w Polsce w jakim byłam w życiu. I zarazem pierwszy w ramach mojego osobistego wyzwania, aby zwiedzić wszystkie parki narodowe w ciągu 2 lat. Robię to razem z przewodnikiem „Z parku do parku” Michała Słodowego. Bardzo polecam Wam tę publikację i zapraszam do odwiedzin na moim blogu i kanale na YT, gdzie będę dokumentować moje wycieczki do parków.

Mniej wolniej lepiej. 7 prostych przepisów na to jak mieć mniej, żyć wolniej i czuć się lepiej
Dołącz do newslettera! Otrzymasz eBooka o minimalizmie. Raz na jakiś czas wyślę Ci powiadomienie o nowych wpisach.
I agree to have my personal information transfered to MailChimp ( more information )