Kto się boi Sztucznej Inteligencji?

W zeszłym tygodniu prowadziłam w Strefie Startup Gdynia prelekcję pod tytułem „Kto się boi Sztucznej Inteligencji”. Zdaje się, że udało mi się zaciekawić publiczność tym tematem. Co cenię tym bardziej, że mówiłam przed publicznością bardzo wymagającą – młodzieżą szkolną! Zatem i z Wam postanowiłam podzielić się kilkoma spostrzeżeniami na temat AI oraz tego, czy warto się jej bać.

Zacznijmy od tego, czy w ogóle warto się bać? Krótka odpowiedź: nie.

Jasne – łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Sama jestem na to najlepszym przykładem, bo straszny ze mnie cykor. Chociaż z tym walczę. Zwłaszcza nie warto bać się tego, co niepewne, co nie wiadomo, czy się w ogóle wydarzy. Owszem, przygotować się zawsze warto. Ale stresować i drżeć – zupełnie niepotrzebnie.

Zacznijmy drugi raz – od tego, czym jest Sztuczna Inteligencja (SI). Bo nie do końca może być to jasne. Według jednej z (wielu) definicji, jest to dział informatyki zajmujący się tworzeniem modeli inteligentnych zachowań oraz programów komputerowych symulujących te zachowania. 

Przykłady zastosowań SI, z którymi mamy najczęściej do czynienia to rozpoznawanie obrazów (np. twarzy na zdjęciach), mowy, tekstu. Na Sztucznej Inteligencji oparty jest jeden z moich ulubionych programów, czyli Google Translator – z dnia na dzień stający się coraz „mądrzejszy”. Są to także systemy automatycznie oceniające m.in. zdolność kredytową czy planujące kampanie reklamowe. Jesteśmy więc nią otoczeni zewsząd.

Kto się boi Sztucznej Inteligencji?

Na przykład Elon Musk. Powiedział kiedyś, że:

AI to największe zagrożenie egzystencjalne dla ludzkości. To przywoływanie demona.

Elon Musk uważa, że powinniśmy być bardzo ostrożni w stosunku do postępu w dziedzinie SI. Dlatego też m.in. założył fundację Open AI, by badać ewentualne zagrożenia. I dlatego chyba chce wysłać ludzi na Marsa (żebyśmy mieli gdzie uciekać przed buntem robotów).

Także Stephen Hawking był ostrożny i uważał, że Sztucznej Inteligencji należy poświęcić dużo badań.

Jest też sporo osób, które nie widzą tego zagrożenia. Optymistów, którzy cieszą się, że już niedługo AI będzie pomagała nam w niemal wszystkich zadaniach – prywatnych czy zawodowych. Ja sama chyba też raczej należę do tej grupy, chociaż cenię sobie i Muska, i Hawkinga.

Szansa, że Sztuczna Inteligencja będzie mogła nam pomóc w prawie wszystkim, co robimy w pracy i w domu, staje się coraz bardziej realna.
(McKinsey)

Brzmi całkiem fajnie, prawda? Jednak, jak to powiedział pewien słynny wujek: with great power, comes great responsibility. Musimy jednym słowiem na nadejście tych zmian być rzetelnie przygotowani.

Umiejętność porozumienia się z AI stanie się niezbędna. W szczególności w pracy.

Kto zatem powinien bać się AI?

Są zawody, które w szczególności narażone są na przejęcie przez Sztuczną Inteligencję. Niektóre zadania łatwiej zautomatyzować niż inne. Automatyzacja (chociaż boimy się jej od co najmniej 100 lat) uwolni ludzi od rutyny i nudnych, żmudnych zadań. Będą mieli czas na zajęcia bardziej kreatywne i myślenie strategiczne. (Forbes)

Zawody oparte na powtarzalnych zadaniach, w tym także księgowi i analitycy – znikną. Podobnie, jak zawody związane z obsługą klienta – również w gastronomii. Już teraz możemy zamówić jedzenie bez konieczności patrzenia drugiemu człowiekowi w twarz. Niebawem z dostarczaniem posiłków będzie podobnie. Koniec z wakacyjną pracą w McDonaldzie.

Być może za kilkanaście, kilkadziesiąt lat tylko w najdroższych restauracjach będą nas obsługiwali ludzie z krwi i kości. A my będziemy mogli pozwolić sobie tylko od czasu do czasu na tego typu luksus. Później pochwalimy się znajomym, że byliśmy w miejscu, gdzie ludzki kelner opowiedział nam historię rolnika, który dostarcza do restauracji produkty. Zachwyci nas opisem miejsc, w których rosły winogrona użyte do produkcji podawanego wina. Taka osoba oczywiście nie będzie mogla być zwykłym kelnerem. Będzie musiała połączyć ogromną, specjalistyczną wiedzę z empatią, otwartością i storytellingiem.

Zupełnie inne kompetencje będą wtedy potrzebne do wykonywania znanych nam dziś zawodów.

Kierowcy i dostawcy, taksówkarze, kierowcy tirów. Ich wszystkich powoli wyprą ich autonomiczne samochody, ciężarówki, drony, a także zmiana trendów, jak np. ekonomia współdzielenia czy transport alternatywy. Przesiądziemy się na rowery, hulajnogi, albo w ogóle zrezygnujemy z przemieszczania się, wykonując pracę z domu.

Drony są już teraz testowane pod kątem dostarczania paczek. Dlaczego nie mogłaby dostarczać paczek autonomiczna ciężarówka, która wysyła drona pod same drzwi? – Michael Hoyt, Life Cycle Engineering, Inc.

Także bardziej kreatywne zawody, jak dziennikarze czy prawnicy będą powoli wypierani przez inteligentne programy. W książce Hello World czytałam, że nawet wyroki sądowe są już wydawane przez AI.

Kto może czuć się bezpiecznie?

Nauczyciele i wszystkie zawody oparte na empatii oraz dobrej komunikacji z innymi. Pielęgniarki, terapeuci, weterynarze, ale także managerowie zespołów.

Zawody oparte na kreatywności, czyli przeciwieństwie powtarzalnych czynności, czyli m.in. graficy i projektanci. Zawody, w których trzeba połączyć odległe od siebie dziedziny wiedzy.

Czego się uczyć?

Programowania (oczywiście) chociaż niekoniecznie po to, aby programistą zostać. Częściej po to, aby z programistami (i ich wytworami) lepiej się dogadać. W raportach dotyczących przyszłości rynku pracy wciąż dominuje STEM czyli: science, technology, engineering, mathematics.

Nie należy się jednak zamykać na nauki humanistyczne. To myślenie kreatywne, komunikacja i empatia da nam przewagę nad AI.

Według prezesa i dyrektora generalnego Instytutu Gallupa, Jima Cliftona, aby osiągnąć sukces w przyszłości, firmy muszą zmaksymalizować potencjał ludzki swoich pracowników.

Co jeszcze przyda nam się w pracy przyszłości, poza kreatywnością? Elastyczność i umiejętność dostosowania się do zmieniających warunków otoczenia. Umiejętność rozwiązywania problemów (dostrzegania ich, analizowania, rozumienia i proponowania rozwiązań). Myślenie krytyczne – nie bierzmy wszystkiego za pewnik i kwestionujmy status quo – z tego biorą się odnoszące sukcesy firmy i innowacje.

Umiejętności interpersonalne. Wiedza interdyscyplinarna, łącząca humanistyczne i ścisłe obszary. Tym będziemy mogli pochwalić się w CV (o ile będą wtedy jeszcze istnieć).

Czego jeszcze się bać?

Ja, jak już wcześniej wspominałam, nie boję się (aż tak bardzo), że AI zabierze mi pracę. Wierzę, że zawsze sobie poradzę. Boję się czegoś zupełnie innego. Sztuczna Inteligencja codziennie (i już teraz!) zabiera nam znacznie więcej. Czas. Czas, który możemy wykorzystać na naukę, rozwój umiejętności i budowanie relacji z innymi ludźmi – tak ważne w niedalekiej (?) przyszłości. Zabierają nam uwagę, umiejętność skupienia się na jednej czynności bez ciągłego sięgania po iPhone’a.

Cały czas powstają coraz skuteczniejsze algorytmy, specjalnie zaprogramowane po to, aby wciągnąć nas w niekończące się klikanie, scrollowanie i binge-watching. YouTube eksperymentuje obecnie z jeszcze bardziej uzależniającymi algorytmami, tylko po to, aby jak najdłużej zatrzymać nas w swoim serwisie. A jeśli robi to jedna platforma, możemy mieć pewność, że robią to wszyscy inni.

Dlatego korzystając z dobrodziejstw nowych technologii nie zapominajmy o rzeczywistym świecie. Tym, który pozostanie, kiedy wyłączą nam prąd. 

Powiązane wpisy

 

Mniej wolniej lepiej. 7 prostych przepisów na to jak mieć mniej, żyć wolniej i czuć się lepiej
Dołącz do newslettera! Otrzymasz eBooka o minimalizmie. Raz na jakiś czas wyślę Ci powiadomienie o nowych wpisach.
I agree to have my personal information transfered to MailChimp ( more information )