I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa. W oryginale: nec Hercules contra plures, czyli łacińskie przysłowie, które mówi o tym, że nawet największy heros nie wygra ze zgranym zespołem. Polskie tłumaczenie tej sentencji od zawsze mnie bawi, a teraz zainspirowało mnie, aby się powymądrzać na ten temat. I samej zastanowić nad tym, co nurtuje mnie od dawna. Czy lepiej być samemu, czy w stadzie. Dzisiaj piszę o sile pracy zespołowej.
Pisarz/bloger jest samotnikiem, siedzi w domu nad komputerem i stuka w klawiaturę. Taki stereotyp. Kiedy jechałam na studia do Poznania, miałam takie oto romantyczne wyobrażenie. Siedzę sama w akademiku, w szlafroku, przy maszynie do pisania (!), z papierosem, i piszę. Palenie rzuciłam, z maszyny przerzuciłam się na coś lżejszego i szybszego. A co do samotności w akademiku, to chyba zrozumiałe, że moje marzenia w tej kwestii były… jedynie marzeniami. Nie miałam warunków, aby być samotna. Nie pisałam tak dużo, jak chciałam, ale trochę sobie pożyłam i dzięki temu mam teraz o czym pisać. 1:0 dla stada.
Jak nie zrobisz startupu?
Jest taka książka: Podręcznik startupu. Budowa wielkiej firmy krok po kroku. Jej autorzy, Steve Blank oraz Bob Dorf, od samego początku podkreślają, że kiedy chcesz robić biznes, musisz wyjść do ludzi. Możesz być najgenialniejszym programistą świata czy innym freelancerem – ale bez ludzi i tak nic ci po tym.
Kolejna książka, o której pisałam już przy okazji urodzin Grace Hopper to Innowatorzy. To książka o przełomowych wynalazkach, dzięki którym nie muszę już używać maszyny do pisania. Autor skupia się naturalnie na znanych nazwiskach, jednak cały czas przypomina czytelnikom o dystansie wobec kultu jednostki. Lubimy wychwalać indywidualności, zapominając o pracy zespołowej, która stoi za wieloma wynalazkami. Myślę, że to w dużej mierze wina filmów i książek, które – aby nas poruszyć, skupiają się na głównym bohaterze. Wszelkie eksperymenty, by poruszyć nas historią zbiorowości kończą się porażką. Dlatego tak wiele osób się pomija. Dzięki książce Innowatorzy możemy w końcu poznać inne osoby, które przyczyniły się do powstania komputera. Jest to fascynująca opowieść.
Niech Moc innych będzie z Tobą
Kolejna książka, w której niespodziewanie dla samej siebie przeczytałam coś o sile zespołu to Gwiezdne wojny. Jak podbiły wszechświat. Chris Taylor pisze w niej:
Znaczna część tego sukcesu dokonała się dzięki pracy niewielkiej grupy wyznawców, którzy nie byli Georgem Lucasem.
Ich rola w tworzeniu fenomenu Gwiezdnych Wojen jest podkreślana w wielu miejscach. Nie tylko zespół w ekipie Lucasa, ale i fani są w tej książce potraktowani jako ważny bohater, bez którego Gwiezdne Wojny nie byłyby tym, czym są. W jednym z rozdziałów dowiadujemy się, że kiedy Imperium kontratakuje stanęło pod znakiem zapytania z powodów finansowych, z pomocą przyszli fani. Kupując figurki i gadżety zasilili konto firmy i tym samym „ufundowali” powstanie filmu. Jak na Kickstarterze.
Nie bądź Herkulesem!
Wygląda więc na to, że warto jednak mieć wokół siebie ludzi. Uczestniczyć w spotkaniach, warsztatach, imprezach – w celach edukacyjnych – to jasne. Ale też po to, aby poznawać innych ludzi. Nigdy nie wiemy, jaki kontakt okaże się kiedyś tym decydującym. Można udzielać się też w grupach branżowych na Facebooku. Przydaje się to zwłaszcza tym nieśmiałym. Tyle ludzi krytykuje Facebooka za to, że nam bezczelnie marnuje nasz czas. A można go przecież zupełnie egoistycznie wykorzystać do własnych celów. Bycie z ludźmi, tworzenie sieci kontaktów po prostu się opłaca. I nie chodzi mi tylko o aspekt finansowy.
Warto na pewno zapraszać do współpracy ekspertów. Nie udawać, że jest się wszystkowiedzącym Herkulesem. Zapytać o poradę, poprosić o pomoc. Tak powstały moje wpisy o personie z Anią Tylikowską czy dwa teksty o Google Analytics z Beeffective. Sama dużo dzięki nim się nauczyłam.
A jakie jest wasze zdanie o sile pracy zespołowej? Lepiej pracuje się w samotności czy w grupie? Czy samotność jest w ogóle możliwa? Jakie są według was zalety/wady obu opcji? Podzielcie się swoimi uwagami w komentarzach!