Dawno, dawno temu, kiedy chodziłam do liceum, na lekcjach informatyki grało się w skoki narciarskie. Ewentualnie w Total Commanderze przenosiliśmy pliki i foldery z miejsca na miejsce. HTML istniał wtedy od dobrych czterech lat, ale nauczycielowi informatyki było chyba na rękę, że nie wymagamy więcej. Być może moja szkoła nie była wyjątkiem. Może dla Polski było wtedy po prostu za wcześnie. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. Wiem jednak na pewno, że szkołę skończyłam w przekonaniu, iż umiejętności informatyczne nie są mi potrzebne. W końcu na co przydać może się umiejętność gry w soki narciarskie? Humanistka robi internety czy marnuje czas?
Wiele lat później, w roku 2013, wzięłam udział w spotkaniu pt. „Blog, moja pasja”, prowadzonym przez Sylwię Kubryńską. To, co tam usłyszałam, tak mnie zainspirowało i zmotywowało, że postanowiłam do końca roku zrobić swoją własną stronę internetową. Miałam trochę doświadczenia w pracy na Joomli (i od tego czasu jej nienawidzę), miałam też bloga na wordpress.com. Teraz jednak zapragnęłam stworzyć coś zupełnie od podstaw. Zrozumieć, o co chodzi w robieniu internetów.
Humanistka robi internety – od czego zaczęłam
Kupiłam sobie książkę CSS3. Szybki start (autor: Jason Cranford Teague, książkę bardzo polecam). Nauczyłam się HTMLa i CSSa. Zrobiłam stronę dla siebie, a krótko po tym kolejną, na zlecenie znajomej (za pieniądze!) – tylko w HTMLu. Zrozumiałam, że robienia stron internetowych najlepiej jest się uczyć na konkretnym zleceniu, problemie do rozwiązania. Sam HTML wydał mi się jednak niewystarczający, dlatego zaczęłam zgłębiać WordPressa. Na portalu lynda.com znalazłam świetny kurs i kilka dni później zainstalowałam własnoręcznie WordPressa na swoim lokalnym serwerze. Niezwykłe dla mnie było już to, że nagle wiedziałam, co to jest serwer DNS, baza danych, sól itd. Momentami sama nie wierzyłam, że to robię. Postanowienie z wykładu Sylwii Kubryńskiej zrealizowałam z nadwyżką. To było bardzo fajne uczucie.
Jak nie zostałam programistką
Próbowałam dalej. Zrobiłam krótki kurs Pythona (to taki język programowania). Ukończyłam go z całkiem dobrym wynikiem, dla mnie jednak była to walka. Czas jaki musiałam na to poświęcić, nerwy – to było dla mnie za dużo. Pogodziłam się z tym, że nigdy nie zostanę programistką. A jednak ten kurs sporo mi dał. Ktoś mógłby stwierdzić, że szkoda czasu na naukę umiejętności, z której się potem nie korzysta. Ja tak nie uważam. Myślę, że nauka czegoś, co wykracza poza nasze predyspozycje czy preferencje, jest bardzo rozwijająca. Tak jak każde przekraczanie swoich granic – modnie określane wychodzeniem poza strefę komfortu. Zresztą zdarza mi się od czasu do czasu zrobić mały projekt w WordPressie i ta wiedza na pewno się przydaje.
Mogę też pogadać sobie z programistami i programistkami, rozumiem więcej z tego, co mówią. A to przydaje mi się bardzo, odkąd zaangażowałam się w polską społeczność WordPressową. Współorganizowałam między innymi WordCamp Kraków w 2015. Branża IT to nie tylko stukanie w klawiaturę. To mnóstwo spotkań, konferencji, warsztatów. Organizowanie i uczestnictwo w nich daje ogromną satysfakcję i jest okazją do poznania świetnych ludzi.
Regularnie, razem z Mariuszem, organizuję spotkania pasjonatów WordPressa WordUp Trójmiasto. Wpadajcie!
Humanistka robi internety po dziś dzień, w we wrześniu czeka mnie kolejne wyzwanie – koordynacja największego, dorocznego spotkania dla WordPressowców – WordCamp Gdynia! Zapraszam was serdecznie! Nawet jeśli nie jesteście programistami.