Czy myślenie można przedawkować?

myślenie

Jest takie piękne słowo w języku angielskim: overthinking. W polskim nie ma zgrabnego, jednowyrazowego odpowiednika. Mamy do dyspozycji: nadmierne myślenie. Przyznacie, że nie brzmi to dobrze?

Borewicz w serialu 07 zgłoś się powiedział: Myślenie ma kolosalną przyszłość. W milicji także. I trochę się do tego przyzwyczailiśmy. 

Od małego, w domu i szkole, uczą nas, że trzeba myśleć. Mój ojciec, kiedy byłam mała, powtarzał mi do znudzenia: Zanim coś zrobisz lub powiesz, pomyśl. A potem jeszcze raz pomyśl. I jeszcze trzeci raz pomyśl. Dopiero wtedy rób.

I nie jest to zła rada. Jednak problem z myśleniem jest taki, że myślimy w zasadzie cały czas. Jest to dla nas tak naturalny stan, że aż tego nie zauważamy. Nie zauważamy, jak bardzo zanurzeni jesteśmy w potoku własnych myśli i analiz. I nie potrafimy ani na chwilę przestać. 

Spróbuj przez chwilę o niczym nie myśleć. Trudne, prawda?!

Co za dużo, to niezdrowo

Darius Foroux, jeden z moich ulubionych blogerów, w artykule: Stop overthinking and live in the present, napisał, że za dużo myślenia może zaszkodzić. Bo przez to nie cieszymy się chwilą teraźniejszą. 

Problem polega też na tym, że wiele osób (w tym także ja) stawia znak równości między myśleniem a zamartwianiem się. 

A martwienie się tym, co było lub co będzie jest bezsensowne. A już zupełnie głupie jest martwienie się tym, co się nie wydarzyło lub co się być może nie wydarzy. 

W tym ostatnim zresztą się specjalizuję i jeszcze do niedawna odnajdywałam w tym wielką przyjemność. Wydawało mi się też, że to tylko ja tak mam. Aż trafiłam na książkę…

„Jak mniej myśleć”

Jestem przekonana, że autorka, Christel Petitcollin napisała ją specjalnie dla mnie, chociaż na okładce możesz przeczytać: dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych. I nagle (jak to w życiu często bywa) okazało się, że nie tylko ja tak mam. Zresztą, czytając tę książkę zaczęłam zauważać objawy nadwydajności mentalnej u innych osób w moim otoczeniu. Już samo to jest bardzo pocieszające. Nie tylko lepiej zrozumiałam siebie, ale też lepiej rozumiem innych i łatwiej jest mi się z nimi dogadać. 

I z tego też względu uważam, że każdy, niezależnie, czy identyfikuje się z łatką „nadwydajnego mentalnie”, czy nie, powinien ją przeczytać. Dlatego, że w naszym społeczeństwie o wiele za bardzo ceni się racjonalizm i zimne podejście, niż uczuciowość i emocje. A kiedy ktoś te emocje pokazuje – uważa się go za słabego, niedojrzałego czy impulsywnego. W efekcie wszyscy, z lepszym lub gorszym rezultatem, staramy się nasze emocje ukrywać. Efekt? Zatrważająca liczba ludzi (w tym pisząca te słowa) cierpi na stany depresyjne, chodzi na terapie czy zażywa leki. Tylko dlatego, że nie pozwalamy sobie na luksus posiadania i wyrażania emocji. 

Jak pisze Christel, bycie nadwydajnym mentalnie bywa męczące. Ale ma też swoje jasne strony. I można z tym żyć. Tylko trzeba wiedzieć jak.

Osoby nadwydajne skarżą się na to, że ich umysł nie daje im chwili wytchnienia, nawet w nocy. Chcieliby czasami wyłączyć myślenie, ale nie potrafią. 

Jak wyłączyć mózg?

Niektórym na nadmierne myślenie pomaga medytacja. Dla mnie czymś takim jest gra na instrumencie. Skoordynowanie wszystkich elementów (ręka lewa, ręka prawa, rytm, słowa) nie pozostawia już ani jednej szarej komórki na analizowanie i zamartwianie się.  

Ale nie tylko obsesyjne martwienie się jest szkodliwe. Kiedy zbytnio analizujesz i zbyt dużo myślisz o tych pozytywnych kwestiach – też nikomu nie wyświadczasz przysługi. Takie nadmierne myślenie często powstrzymuje cię przed działaniem. Staje się swojego rodzaju wymówką. 

Życie jest proste i często nie ma potrzeby, aby we wszystkim doszukiwać się drugiego (bądź dziesiątego) dna. Zamiast analizować – doświadczaj. A jeśli musisz zrobić coś, na co nie masz ochoty, zrób to, ale o tym nie myśl.

Życie jest prostsze, niż myślisz

Niedawno przeczytałam na blogu Piotra Buckiego o tym, jak podczas jego wykładu na uczelni ostatni rząd wyszedł na kilka minut przed zakończeniem. Piotr wpadł w panikę, ale okazało się, że studenci musieli wyjść na ostatni pociąg do domu. A prezentacja bardzo im się podobała. Panika była zupełnie niepotrzebna.

Rozwiązanie zawiłej zagadki, wyjaśnienie czyjegoś zachowania, często bywa prozaiczne. Lecz my lubimy się doszukiwać drugiego, trzeciego, dziesiątego dna. 

Nie utożsamiaj się ze swoimi myślami. Są częścią ciebie, ale nie są tobą. Pozwól im przepływać swobodnie przez twój umysł. 

I rób swoje. 

Powiązane wpisy

Mniej wolniej lepiej. 7 prostych przepisów na to jak mieć mniej, żyć wolniej i czuć się lepiej
Dołącz do newslettera! Otrzymasz eBooka o minimalizmie. Raz na jakiś czas wyślę Ci powiadomienie o nowych wpisach.
I agree to have my personal information transfered to MailChimp ( more information )