Niemal każdy może się dzisiaj dzielić z całym światem swoją myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Także ci, którzy nie bardzo uważali na języku polskim, kiedy była mowa o ortografii czy interpunkcji. Na niszowych blogach prowadzonych przez gimnazjalistów, w dużych serwisach, a także designerskich magazynach, które swoje artykuły drukują na wysokiej jakości papierze – wszędzie można znaleźć różnego rodzaju babole. Na tej stronie zresztą też! Zgodnie z zasadą, że nie myli się tylko ten, kto nic nie robi. Ale do popełnienia danego błędu mamy prawo tylko raz. Później – to nie jest już niestety błąd (domyślcie się, co mam na myśli). Przedstawiam zatem moje ulubione błędy popełniane przez blogerów.
Powszechnie lekceważy się poprawność językową. Treść jest ważniejsza od pierdół typu przecinki. Wszelkie zwracanie uwagi traktowane jest jak zawracanie głowy (albo innej części ciała) drobnostkami. Czepianie się. Niektórzy uważają wręcz, że w złym tonie jest zwracanie komuś uwagi na błędy.
Moim zdaniem udawanie, że nie widzi się czyjegoś błędu, jest równorzędne z zachowaniem dla siebie informacji, że ktoś ma rozpięty rozporek.
Jako niedoszła polonistka, pochłaniaczka literatury, była korektorka i redaktorka techniczna, nie mogę pozostać obojętna wobec kaleczenia języka ojczystego. Dlatego postanowiłam napisać ten tekst. Być może przeczytają go osoby, które tego potrzebują.
Oto mój autorski wybór najbardziej irytujących błędów:
- Stawianie kropki po tytule – na pierwszym roku polonistyki oddałam pracę z literatury staropolskiej i po tytule postawiłam kropkę (widzicie? mówiłam, że robię błędy). Na zwróconej pracy znalazłam uwagę: Po tytułach nie ma kropki. Pisze Pani „LALKA.”? I tak jakoś zostało mi aż do dziś. Jeżeli tytuł składa się z dwóch zdań – kropka jest jedynie po tym pierwszym.
- Liczebniki porządkowe – wszędzie straszą mnie konstrukcje: 5-ego, 8-my, raz widziałam nawet 50-dziesiąty. Mimo że takie potworki znajdujemy nawet na tablicach z nazwami ulic, jest to błąd i nadgorliwość – traktujemy naszego czytelnika/odbiorcę jak półinteligenta, który nie domyśli się, że w zdaniu „Mam 30 urodziny” chodzi nam o trzydzieste urodziny a nie trzydzieści urodziny (cokolwiek by to miało znaczyć). Odmienimy to sobie w głowie. Serio. Liczebniki porządkowe zapisujemy cyfrą, po której następuje kropka. Kropka może być opuszczona, jeśli kontekst zdania jest jasny. Wiecie – kontekst jest w komunikacji również istotny. Nie trzeba wszystkiego tak kawa na ławę. Trust your people!
- Przecinek przed to – sporo osób tworzy takie konstrukcje: Najnowszy film Woody’ego Allena, to świetna komedia. Ten przecinek jest tam zupełnie niepotrzebny. Przecinek przed to stawiamy, gdy mamy do czynienia z wtrąceniem Film Woody’ego Allena, ten najnowszy, to świetna komedia. lub kiedy to wprowadza zdanie współrzędne Kocha, to poczeka. Ale nie: Jabłko, to owoc.
- Spacja przed znakiem kończącym zdanie. Coraz więcej osób stawia spację przed wykrzyknikiem lub znakiem zapytania. To się rozprzestrzenia jak wirus! Co ja na to? Po prostu NIE. To samo dotyczy kropki, wielokropka, cudzysłowu zamykającego… Jest to błąd ortograficzny. Nawet nie chce mi się tego tłumaczyć.
- Na prawdę – naprawdę uwierzcie mi, to jest jeden wyraz.
- Tą/tę – podaj mi (kogo, co?) tę książkę. Interesuję się (kim, czym) – tą książką.
Błędy popełniane przez blogerów – co Ci za nie grozi?
Oczywiście internet się nie popsuje z powodu błędów językowych. Niektórzy powiedzą, że poprawność ma mały wpływ na cokolwiek. Jonathan Crary w książce 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu (o niej za tydzień) pisze: Czynności życiowe, które nie mają żadnego związku z siecią, karleją albo stają się nieistotne. Ortografia, poezja, nawet teatr – to takie mało seksowne tematy, nieprzystające do nowoczesnych technologii, internetu itp. Trochę jak zbieranie antyków. Ale kiedyś czytanie też nie było sexy, aż pojawiły się akcje w stylu Nie czytasz, nie idę z tobą do łózka. Wszystko może się zmienić. Moda na poprawność językową może nas jeszcze zaskoczyć jak nagły powrót przecieranych dżinsów do pępka czy leczenie pijawkami.
Tak jak pisałam – ja też robię mnóstwo błędów, dlatego mam dla was kilka rad. Nie publikuj tekstu 5 minut po napisaniu go. Prześpij się z tym. Przeczytaj rano. Potem jeszcze raz po południu. Przed opublikowaniem tekstu na blogu przeczytaj go kilka, kilkanaście razy. Jeśli nie wiesz, jak coś napisać, poszukaj podpowiedzi – np. w Googlu. Polecam, to nie jest trudne, ktoś może nawet zrobić to za ciebie. Jest też coś takiego jak poradnia językowa PWN. Są proste przecinki. Jednym słowem jest mnóstwo sposobów, by uczynić internet i publikowane w nim teksty jeszcze lepszymi niż są.